Przejdź do treści

W kręgu biografii Cypriana Norwida

Motto:
„…powoli, powoli wszyscy my stajemy się osobami albo raczej osobistościami parabolicznymi…”

Źródło fotografii: Biblioteka Narodowa (polona.pl), sygnatury: F.43/norwidiana, F.42/ norwidiana, F.14845, F.47/norwidiana, F.46/ Sz.11.

Sieroctwo

Gdy miał niespełna 5 lat, 11 kwietnia 1825 r., zmarła matka Ludwika ze Zdzieborskich Norwidowa (1798-1825), osierocając jego i troje rodzeństwa: Ludwika, Paulinę i Ksawerego.

Dziesięć lat później, 25 lipca 1835 r., zmarł ojciec rodziny, Jan Norwid (1785-1835).

Osieroconymi dziećmi zajęli się krewni ze strony matki, tworząc radę rodzinną na rzecz małoletnich dzieci: Dybowscy z Dębinek na Mazowszu (szczególnie ich babcia Anna Dybowska, która po śmierci pierwszego męża z rodu Zdzieborskich wyszła za mąż za Ksawerego Dybowskiego z Dębinek), Sobiescy herbu Janina ze szlacheckiej gałęzi rodu Sobieskich, osiadli na Mazowszu, daleko spokrewnieni z królewską linią Sobieskich.

Szczególny wpływ na wychowanie Cypriana miała jego prababcia Wiktoria Hilaria z Buynów Sobieska (1761-1830), która wprowadzała go w krąg chrześcijaństwa łacińskiego jako rodziny-Kościoła, w której nie ma ostatecznie miejsca na sieroctwo (por. jego młodzieńczy wiersz Sieroty. Z czasem poczucie sieroctwa rozciągnięte zostało w poglądach Norwida na całe pokolenia, czyli urodzonych około roku 1820, którzy w dzieciństwie przeżyli katastrofę Powstania Listopadowego, następnie emigrację tysięcy przegranych rodaków z Królestwa Polskiego, nieudane i często tragicznie spiski młodzieży warszawskiej i in. (w Siedlcach czy Łukowie). Towarzyszy tym doświadczeniom poczucie osamotnienia w beznadziejnej konspiracji i bezwzględnej presji zaborcy, a także więzienia, zsyłki (Syberia), przymusowe wcielanie do armii rosyjskiej, nierzadko śmiertelne wyroki, jak publiczna egzekucja Artura Zawiszy i jego współpracowników na rogatce warszawskiej 26 listopada 1833 r.

Kryzysy w życiu Norwida

Kryzysy potrafił Norwid przenieść w wymiar paraboliczny, zmieniając ich wartość (por. sytuacje przedstawione np. w wierszach Sfinks, Fatum, Ruszaj z Bogiem, Fortepian Szopena.

W poetyckim podsumowaniu swojej sytuacji „emigranta z emigracji”, czyli ucieczki do Ameryki pod koniec roku 1852, użył przejmującego obrazu „nad-kompletowego aktora”:

Co do mnie, rzecz jest inna: ja to jestem
Na świecie jako w trupie doskonałej
Nad-kompletowy aktor – jeśli kiedy
Czyje mi zrobi miejsce zaziębienie,
To dobrze – albo jeśli kochanek się spóźni,
Lub duch nie na czas włos sobie rozwieje,
Lub piorun winien uderzyć przechodnia…
To już są moje w dramie specjalności!

(wiersz z 1853 r. wysłany z Nowego Jorku do Marii Trębickiej: I 217)

Życie na serio

Głęboki zmysł krytyczny współtworzył branie życia na serio, ale Norwid posiadał też umiejętność odkrywania w „zwyczajnych” przypadkach i doświadczeniach perspektywy symbolicznej czy parabolicznej, co pozwalało mu m.in. przenieść doświadczenia wychodźstwa w wymiar moralny i polityczny oraz zdefiniować historyczną misję wychodźstwa polskiego jako nieustannego wyrzutu sumienia dla Europy, a nawet dla Watykanu. Widać to doskonale, gdy Norwidowski wyjazd na Zachód z pewnego rodzaju przygody artystyczno-krajoznawczej (podróże po Europie w latach 1842-1846) dość szybko zaczął się zmieniać w dotkliwy ciąg klęsk osobistych i publicznych.

Do apogeum doszło, gdy został zmuszony do emigracji politycznej (konsekwencja pobytu w pruskim więzieniu po odmowie konfidencjonalnej współpracy z władzami rosyjskimi – VI/VII 1846). Tu warto przywołać reakcję poety na pokusę carskiej amnestii dla polskich emigrantów po klęsce w wojnie krymskiej (ukaz z maja 1856 r. następcy Mikołaja I – cara Aleksandra II):

„… granicami narodów granic pozbawionych są charaktery ludzi […]. A Polacy amnestii chwytający się, jak nie zobaczą, iż Rosja daje tylko obecność [tu: minimum doraźnej egzystencji – przyp. J. F.], zabraniając p r z e s z ł o ś c i  i  p r z y s z ł o ś c i, to jest – że nie nic daje, bo każdy moment życia jest ciągłą przeszłością i przyszłością, i każde dziś jest ciągle wczora i jutro…, jak tego nie zobaczą, to poniosą charaktery własne na śmiecie, oszukując Rosję, Francję, Polskę i siebie samych”

(z listu do K. Górskiej, początek 1857, VIII 302-303)

Waga pracy

Sytuacja osobista i niezwykła przenikliwość genialnego umysłu wyrobiła też jego przekonanie o wadze samodzielności w życiu, czyli obowiązku zapewnienia sobie bytu dzięki szeroko pojętej własnej pracy – od godnej szacunku pracy fizycznej, np. przy układaniu ulicznego bruku, do prac wykonywanych przez „robotników prawdy”, jak widać to w jego podsumowaniu „wyprawy do Ameryki” w latach 1852-1854:

„Z mojej strony nie taję, że, acz dobrze płacony, kapitalistą bynajmniej nie wróciłem, tyle unosząc w zysku, iż wielkie podróże, o ile można było użytecznie, ołówkiem się moim podpierając, dokonałem”

(z listu do Adama Potockiego, druga poł. 1855; VIII 245)

czy w ocenie współczesnego wyzysku pracowników:

„…ktokolwiek dotknął się ze światem pracy paryskiej, tak musi się liczyć z każdą chwilą, jak ja to czynię – inaczej zaś sobie i innym zacięży […] dwa są rodzaje robotników zarówno szkodliwych dla prawdy: pierwszy – tych, którzy nie mogą mieć tyle pokory i porządku, aby za pieniądze coś zrobić; drugi – którzy jedynie za pieniądze robić mają energię i cierpliwość […] przynosząc jedynie chaos, który jest elementarnym despotyzmem”

(z listu do Mieczysława Pawlikowskiego, 15 października 1855, VIII 248)

Salony literackie

Salony literackie, obok warszawskiej prasy (krytyki literackiej), wpłynęły na debiut Norwida i jego początkową popularność jako poety, recytatora i członka elity w przestrzeni społecznej (Edward Dembowski nazwał go wręcz „gwiazdą młodej piśmienności warszawskiej”). Zadecydowały też o przywiązaniu do kameralnego modelu życia kulturalnego. Tak funkcjonował też na emigracji (salony Polonii rzymskiej i paryskiej, salony artystów i elity francuskiej).

Warto zwrócić uwagę na ambiwalencję ocen tej formy życia kulturalnego – zarówno w odczuciach samego poety, jak i w opiniach krytyki literackiej.

„Salonowe obycie” pozostało mu na całe życie w sposobie bycia czy stosunkach towarzyskich, np. obyczaj wchodzenia między ludzi w odpowiednim stroju, w tym obowiązkowe rękawiczki, cylinder itd.

Wielkie miłości czy ta jedna jedyna?
Próba zrozumienia miejsca Marii Kalergis i innych kobiet
w losach Norwida, jego dokonaniach literackich i artystycznych

Wątek miłości i jego sublimacje w twórczości Norwida to jeden z najważniejszych składników jego pisarstwa i „legendy biograficznej”, intrygujący do dziś. Nie można jednak ulec pokusie zbyt prostolinijnego podejścia do literackich i artystycznych przetworzeń bohaterek „miłosnych przygód” Norwida.

Przy całym „romantyzmie” tego tematu, warto zwrócić uwagę na jego koncepcję – bardzo nowoczesną, niekiedy wręcz „feministyczną” – palącej wówczas „kwestii kobiecej”. Przykładem może być diagnoza losów tych kultur, które „obserwują” opresyjny stosunek do kobiet:

„[…] myślę, że Islamizm uważany raczej powinien być jako krańcowa sekta chrześcijańska, która religią stała się. […] tam kwestia kobiety, zdaje się mnie, jest Achillejską piętą – a jak stara Rzecz[pospo]lita Polska przewracała się przez kwestię chłopa, tak Islam przez niewiasty kwestię obali się… […]”

(z listu do Mieczysława Geniusza, 29 września 1977, X 101 n.)

Znajomości i przyjaźnie, klęski i zawody,
braterstwo i
obcość

Norwid – mimo legendy opuszczenia i samotności – znał naprawdę wielu i to naprawdę wybitnych ludzi epoki zarówno w kraju, jak i na emigracji, a także wybitnych artystów cudzoziemskich. Bywało, że te znajomości przeradzały się w ważne relacje, niekiedy potężnie oddziałując na losy poety.

Nowatorstwo (odrębność) poezji i sztuki

Patrz, mówię, ku tej ziemi, której me źrenice
Oddałem, ja, Rafael – który w Pańskie Imię
Podbiłem Olimp stary – Muzy zalotnice,
Nimfy, Gracje zebrałem w przed-chrześćjańskim Rzymie –
I przeszedłem – a zbożnej piękności zenitem
Przeszedłem: i nie żadną klątwą Inkwizycji,
Zwycięstwem tylko – tylko swobodnym przekwitem,
Jak Kolumb, świat odkryłem, ufając tradycji.

Norwid: Rozmowa umarłych: Byron, Rafael-Sanzio (PWsz I 281)

Norwidowskie podejście do tradycji i współczesności jest wyrazistym rysem jego programu artystycznego i literackiego. Ten jego oryginalny, „własny” sposób widzenia miejsca pisarza i artysty w dziejach kultury przyniósł mu z jednej strony – szczególnie wśród współczesnych – piętno poety „niezrozumiałego”, „ciemnego”, a nawet niekiedy absurdalny zarzut nieznajomości języka polskiego. Z drugiej – szczególnie od czasów wielkiego „powrotu” na początku XX wieku – genialnego nowatora i rewelatora w dziedzinie języka poetyckiego i programu literackiego. Warto o tym pamiętać, patrząc na dzisiejszą „popularność” Norwida wśród „późnych wnuków”, że ten naprawdę wybitny twórca z pełną świadomością wybrał tę swoją „ciernistą drogę” do znaczenia w kulturze, a choć przyjaciele wielokrotnie nakłaniali go do „zniżenia lotów”, pozostał wierny swej wizji „przyszłej w Polsce sztuki”.

Równolegle do dramatycznego odrzucenia Norwida jako poety obserwujemy od początku jego drogi wyraźne uznanie dla jego prac artystycznych (głównie graficznych), które widać nie tylko w najbliższym środowisku poety, ale i na forum europejskim. Warto jednakże pamiętać, że nie była to „sława” porównywalna z najgłośniejszymi artystami jego czasów, jako że i na tym polu Norwid nie wahał się zajmować odrębnego, „niemodnego” stanowiska i nierzadko ostro wyrażał się o tych tendencjach w sztuce, które nadawały ton tamtym czasom, jak impresjonizm w malarstwie czy parnasizm w poezji.

Dominującą cechą twórczości Norwida jest swoisty „historyzm”. To powinno było zbliżać go do jednej z najważniejszych idei XIX wieku, a jednak i na tym polu Norwid „poróżnił się” ze współczesnością. Historyzm autora Quidama ma w sobie ogromny ładunek intelektualny, i bliżej mu nierzadko do „studiów historycznych” niż „modnej” historiozofii czy fantazji historycznych. To jeden z powodów narastającego konfliktu między Norwidem a współczesnymi, szczególnie z Zygmuntem Krasińskim i Józefem Kraszewskim.

Jeden z najciekawszych składników „programu” Norwida streszcza się w kluczowym dla niego pojęciu dialogu jako wieloimiennej metody spotkania między ludźmi w drodze do prawdy. A jednak kontekst artystowskiej „wyższości” okazał się tu stereotypem nie do przełamania – współcześni woleli obarczyć poetę tysiącem zarzutów, na czele z posądzeniem o celowe „ubieganie się za ciemnością”, niż podjąć Sokratejskie z ducha wyzwanie (nierzadko prowokacyjne, nasycone ironią) w dialogu z Norwidem. We fragmencie wiersza z roku 1845, gdy jeszcze towarzyszyła poecie aura wywiezionego z kraju „powodzenia”, tak ironizował na temat „wizji” swojej „kariery”:

I popularność mieć pomiędzy tłumem,
I o czułości serca anegdoty,
Których by kiedyś z retorycznym szumem
Uczono w szkołach, chcąc nauczyć c n o t y;
A nowy Plutarch – w nowe wlał żywoty…

Norwid: W pamiętniku L. A. Improwizacja (PWsz I 73)

Warto też spojrzeć na Norwidowskie podejście do języka jako tworzywa literackiego – jest na tym polu wierny epoce w poszukiwaniu istotnych treści w studiach nad językiem jako fundamentem bytu (ujęcie tradycjonalistyczne), a z drugiej – jako najważniejszym przejawie tożsamości narodowej, której najwyższą emanacją są arcydzieła powstałe w języku; jasną deklarację tego podejścia znajdujemy w wierszu ze zbioru Vade-mecumJęzyk-ojczysty:

Nie miecz, nie tarcz bronią Języka,
Lecz – arcydzieła!

W twórczości artystycznej – głównie w grafice – współcześni krytycy sztuki doceniali wybitny talent Norwida jako autora szkiców, porównywanych do dokonań najwybitniejszych artystów europejskich (jak Dürer, Rafael czy Rembrandt). W pracach artystycznych Norwida znajdujemy ten sam imperatyw, co w dokonaniach literackich – nadrzędną wagę sensu (znaczenia, przesłania intelektualnego i moralnego) w ekspresji artystycznej, stąd w jego pracach ogromną rolę odgrywa symbol jako najzwięźlejszy nośnik treści (por. grafiki Solo, Muzyk niepotrzebny).

Zaskakujące może się wydać niezwykle krytyczne podejście Norwida do wchodzącego na światową arenę sztuki impresjonizmu. Z czasem ten właśnie nurt, mimo początkowego „odrzucenia” przez współczesne salony estetyczne, zajął wszak główne miejsce w kulturze europejskiej. Norwida zrażało do niego przede wszystkim skupienie na „technice” oddawania wrażeń barwnych z zupełnym pomijaniem intelektualnego patrzenia na świat. Można by rzec, że raziła go dominacja podejścia „analitycznego” (skupienie artysty na pochwyceniu ulotności nieustannie zmieniających się barw) nad „syntetycznym” – poszukiwanie sensu jako konsekwencji bytu.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy na to „rozminięcie się” Norwida ze współczesnością na polu sztuki można jednak wskazać drogi, którymi poszli dwudziestowieczni następcy impresjonizmu czy parnasizmu: abstrakcjonizm Picassa, symbolizm w dokonaniach modernizmu itd.

Nowatorskie podejście Norwida do „zadań” sztuki można zauważyć w pewnej, nieustannie współcześnie powracającej tendencji – do wiązania piękna z użytecznością (np. w idei dbałość o piękno przedmiotów codziennego użytku).

Za szczególnie istotne przesłanie Norwida dla przyszłych pokoleń można uznać jego walkę o uznanie sztuki za jedne z najważniejszych dóbr człowieka jako twórcy i aktywnego odbiorcy piękna, który poprzez piękno zbliża się do Transcendencji:

I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,
Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,
Nie jak zabawkę ani jak naukę,
Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła
I jak najniższą modlitwą anioła.

Norwid: Promethidion (NDW IV 108, 116)

Źródła rycin: Biblioteka Narodowa (polona.pl), sygnatury: F.358 (Polemika XIX w.), R.579 (Karykatury), R.547 (Oświadczyny), R.563 (Studium portretowe młodej kobiety), R.624 (Studia czaszki ludzkiej), R.707 (Chrystus na krzyżu), R.738 (Popiersie młodej kobiety z gwiazdą nad czołem), R.812 (Koń w zaprzęgu), R.835 (Koty), R.848 (Maszkaron), R.847 (Maszkaron uśmiechnięty), F.183/norwidiana (Europa, typy charakterystyczne), R.801 (Pelargonie), G.4420 (Solo), F.14859 (Muzyk niepotrzebny), R.2126 (Św. Mateusz Ewangelista ze swoim atrybutem, aniołem), R.569 (Anioł stróż), Rps 6317 II (Przekład fragmentów Odysei Homera).